niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 1



-Zrywasz ze mną?
Patrzyłam na Toma. Chłopaka, którego poznałam przypadkiem. Z którym znajomość była bardziej zakręcona niż scenariusz niejednej telenoweli. Który był moim, ukochanym, najlepszym i jedynym Tomem.
Chłopakiem, który teraz chciał zakończyć to, co dopiero się zaczynało.
-Ciesze się że nie robisz niepotrzebnych scen- stwierdził- Możemy zostać przyjaciółmi- dodał i uśmiechnął się lekko. Ten uśmiech, kiedyś promyk szczęścia, teraz zwiastował szybki napływ łez do oczu. Nie chciałam, by je zauważył, więc odwróciłam się i odeszłam kilka kroków. To chyba jasny sygnał.
Popatrzyłam, jeszcze przez ramie, jak Tom idzie w przeciwnym kierunku.
Usiadłam na ławce. Przygnębiony wzrok wbiłam w ziemię. Głowa podparta na rękach, włosy zasłaniające twarz, ciche siedzenie- moi przyjaciele znają te sygnały. Wyraźnie mówią  jestem załamana psychicznie, kolejny raz.
Zastanawiałam się, co do cholery robiłam źle. Próbowałam sobie wmówić, że tym razem to nie moja wina. Tym razem to humorzasty Tom. Tym razem, to nie ja.
Dlaczego więc, moja świadomość, cały czas powtarzała mi, że to ja nie jestem dość doskonała?
Siedziałam na tej pieprzonej ławce. Już nie liczyłam czasu, ani wylanych łez. Nie liczyłam współczujących spojrzeń ludzi, zużytych chusteczek, myśli że znowu nawaliłam.
Powoli wstałam. W parku panowała ciemność, musiało już być późno. Chyba się zasiedziałam.
Ruszyłam w stronę domu. Było mi piekielnie zimno. Potarłam ramiona. Niewiele mi to dało. Zdałam sobie sprawę że gdyby Tom tu był, na pewno oddałby mi swoją kurtkę. Przez chwilę miałam ochotę nawet do niego zadzwonić, ale potem przypomniałam sobie, że przecież mnie rzucił. Kolejne łzy potoczyły się z moich oczu.
Powinnam była już przywyknąć. Stać się odporną na takie rzeczy. Czemu do cholery nie umiałam?
Weszłam do domu. Zerknęłam przelotnie na Zoey i Eve. Na mój widok od razu poderwały się z miejsca.
-Co jest?
Pokręciłam głową, nic nie mówiąc. Zamknęłam się w pokoju, usiadłam na parapecie i płakałam. Dalej. Znowu. Ciągle. Bez ustanku. Przez kilka godzin.
Dziwiłam się, że jeszcze mam siły, wydobyć z siebie jakieś łzy.
Do pokoju weszła Zoey i bez słowa mnie przytuliła. Jakby to coś dało.
-Co jest? Czemu przed nami uciekasz?
Opieram się o nią i chłonę to cudowne ciepło, które już tyle razy dało mi ukojenie.
-Tom?
Łzy znowu zebrały się w moich oczach.
-Ciii....
-Dlaczego ja zawsze musze mieć takiego pecha?
Pogłaskała mnie po włosach i nic nie powiedziała


2 komentarze:

  1. Fajnie się zapowiada ;)
    A co z poprzednim blogiem? Twoim i Kodeline?

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapowiada się super :) Masz tutaj jeszcze lepszy styl niż na blogu z Kodeline. Ciesze się że będzie o 1D (wnioskuję z bohaterów haha).
    Znalazłaś następną czytelniczkę ;p

    OdpowiedzUsuń